TANZANIA

Safari - Afryka dzika

Plan Safari:

Tarangire National Park - Ngorongoro Conservation Area - Serengeti National Park

Obserwowanie dzikich zwierząt w ich naturalnym środowisku jest bardzo wciągające. Co więcej, jak się na miejscu okazało, nie trzeba „zasadzać” się w ukryciu, maskować czy skradać godzinami aby zobaczyć jakiegoś zwierzaka. Jest ich mnóstwo i zdążyły się przyzwyczaić lub ignorować obecność człowieka w aucie. Zdecydowaliśmy się odwiedzić 3 Parki/Rezerwaty, jako że każdy z nich, mimo powtarzających się gatunków zwierząt, jest inny. Poruszanie się zarówno po Parku jak i między Parkami trochę trwa ze względu na kiepską jakość dróg i jest specyficzne w zakresie podróżniczych wrażeń. Trzeba być świadomym, że Safari to po prostu ciągłe przebywanie w mobilnej platformie obserwacyjnej, jaką jest dostosowane na te potrzeby terenowe auto.


Wybierając się na safari warto zaopatrzyć się w dobrą lornetę i teleobiektyw. Przyda się również solidny przeciwsłoneczny kapelusz, krem z filtrem oraz zapas wody. Na wieczory i poranki, zwłaszcza w miejscach przy zbiornikach wodnych, pomocna będzie przeciwkomarowa mugga. A także lampka „czołówka”.

Tarangire National Park


Park utworzony w 1970r na powierzchni 2.6 km2, położony nad rzeką Tanganire, największe emocje oferuje w porze suchej, kiedy to imienna rzeka jest jedynym w okolicy wodopojem. Słynie z olbrzymiej liczby gatunków ptaków oraz przepięknych baobabów, niemniej jednak nietrudno tu spotkać słonie afrykańskie, zebry, majestatyczne żyrafy, gazele, strusie afrykańskie, hieny a podobno też i lwy i pantery. W miejscach przeznaczonych na lunch należy uważać na małe małpki, które sprytnie wykorzystują nieuwagę ludzką i podbierają jedzenie w każdej formie. Świetnie radzą sobie nawet z jedzeniem pakowanym, potrafią dobrać się do szczelnie zapakowanych ciasteczek. A oczywiście w Parkach zwierząt dokarmiać nie wolno…

Park zachwyca przepięknymi krajobrazami, bujną zielenią, dużą ilością drzew pomiędzy którymi przechadzają się bez pośpiechu rodzimi mieszkańcy Parku.

Po Parkach poruszamy się jeepami, które umożliwiają obserwacje zwierząt w bezpieczny sposób, jeepy maja podnoszone dachy i są super mocne, i chyba w dużej mierze niezawodne. Co ciekawe, wszystkie jakie widzieliśmy to Toyoty Land Cruiser. Niemniej jednak przygody „motoryzacyjne” dopisały się do naszej dłuższej listy przygód. Na szczęście „usterki” zostały dobrze zdiagnozowane i tymczasowo zabezpieczone stosunkowo szybko.

Ngorongoro Conservation Area

 

Na chwilę obecną ma status Rezerwatu Przyrody, głównie z tego powodu, że wciąż na jego obszarze pomieszkują koczownicze plemiona Masajów. Rezerwat ten położony jest w kalderze powstałej po erupcji wulkanu. (Erupcja miała miejsce około 2.5 mln lat temu i szacuje się, że wysokość wulkanu przed erupcją dorównywała masywowi Kilimandżaro bądź była większa.) W czasie erupcji stożek wulkanu zapadł się do wewnątrz, w wyniku tej implozji powstała kaldera, która do dziś oferuje doskonałe warunki życia i schronienie dla wielu gatunków afrykańskich zwierząt. Dawno, dano temu dała też schronienie i możliwość rozwoju naszym odległym przodkom. To również tu następowała ewolucja człowieka. Obecnie kalderę otaczają ściany sięgające do około 2.5 tys m n.p.m, głębokość krateru wynosi około 600 m, a średnica kaldery ok 20 km.

Położenie rezerwatu czyni go bardzo wyjątkowym i jest swoistym cudem natury. Oprócz Masajów zamieszkują go reprezentanci niemalże wszystkich gatunków sawannowych ssaków. Między innymi można poobserwować tu tzw. „wielką piątkę”: słonia (nawet w stadach liczących do 600 osobników), lwa, lamparta, bawoła i nosorożca (również nosorożca czarnego). Nie spotkamy tu jednak żyraf, które to nie poradziły sobie z przemierzeniem ścian kaldery. Niesamowite jest to, że te zwierzęta nic sobie nie robią z obecności człowieka, z tego że jeepy podjeżdżają nawet na odległość 2 metrów.. Zwierzęta żyją swoim życiem. Bawoły pasą się wraz z gnu, gazelami, zebrami, lwy polegują lub polują. Ptaki żerują na grzbietach kopytnych, pomagając im pozbyć się pasożytów. Hipopotamy moczą się w mokradłach, zanurzone tak, że wystają tylko oczy. Od czasu do czasu wynurzają niewiarygodnie ogromne cielska z wody i dopiero wtedy dociera do świadomości powaga niebezpieczeństwa jakie mogą stanowić. W Jeziorze Magadi chłodzą się między innymi flamingi w liczbie niepoliczonej, malowniczo przetasowujące się w mieniącej się w słońcu tafli wody.
Nic dziwnego, że wizualizacje raju zazwyczaj nawiązują do takich właśnie obrazów. Trudno się oprzeć zachwytom. Nawet nasze europejskie bociany wybrały sobie ten ekosystem na zimowe wczasy.

Serengeti National Park

 

Jest to jeden z największych Parków Narodowych Afryki, zajmuje powierzchnię ponad 14.5 tys km2. Od 1929 był rezerwatem objętym ochroną, a w 1951r uzyskał status Parku Narodowego. Jest wpisany na listę światowego dziedzictwa UNESCO, a dzięki Krystynie Czubównej jest jednym z najbardziej rozpoznawalnych PN Afryki. Przynajmniej wśród Polaków naszego pokolenia, wychowanych na niedzielnych rodzinnych obiadkach przygotowywanych z audycjami przyrodniczymi w tle. I działa to tak, że patrzymy na niesamowicie swobodne zwierzęta, a z tyłu głowy słyszymy spokojny głos P. Krystyny nakreślający tło rozgrywającej się sceny. Kto, co i dlaczego oraz.. co może być dalej.

Serengeti słynie z sezonowych migracji wielomilionowych stad kopytnych (bawołów, gazeli, antylop, zebr), które mają miejsce głównie od października do maja. I również w tym Parku można spotkać wszystkich reprezentantów wielkiej piątki.
Byliśmy tu świadkami południowego polowania. Lwy ustawiły się w szyku (5 lwic rozstawiło się na części obwodu pierścienia), a lew lekkim, zwiewnym krokiem podbiegał do przodu by zbliżyć się do ofiary. Bez żadnego widocznego porozumienia lwy poruszały się płynną falą, zbliżając się do stada bawołów, a dokładniej do osobnika, który od stada się nieco oddalił. Akcja rozwijała się dość powoli i po jakimś czasie zapadła decyzja by w tzw. międzyczasie spożyć lunch.. Niestety, a może i dobrze, lwy zdecydowały się na lunch w tej samej porze. Tak więc pozostało nam posłuchanie relacji tych cierpliwych i głodnych, i obserwacja dojadających po lunchu lwów.

Przestrzenie są ogromne i zwierzęta mają się gdzie przemieszczać, co skutkuje też tym, że czasem trzeba ich wypatrywać, bądź np. czekać godzinami na powrót jaguara na drzewo, na którym zostawił na kolację gazelkę.
Miejscem niezawodnie gwarantującym obcowanie z fauną jest na pewno rzeka Grumeti, w której stadnie spędzają całe dnie hipopotamy. W godzinach dopołudniowych są dość aktywne, bawiąc się ze sobą, podgryzając i wydając przy tym charakterystyczne ryki. W godzinach popołudniowych są bardziej pasywne, zmęczone dniem i może już głodne... polują na lądzie nocą.
 

W Serengeti można skorzystać z noclegów pod namiotami wśród natury. Campy takie nie są ogrodzone i bliskość natury bardzo odczuwalna. Wieczorami i nocą słychać, że „show must go on”. Pierwszego wieczoru, kiedy w jadalni zabieraliśmy się za kolację, dotarły do nas żałośliwe, pełne bólu jęki. Wybiegliśmy wszyscy z jadalni zobaczyć co się dzieje, ale było już po zmroku, nic nie było widać. Poszła w obieg wieść, że Randgersi dostrzegli 5 par oczu i że to lwy zajadają bawoła. Jęki trwały około 40 min. Chcieliśmy rano podejść do tego miejsca, bo działo się to w odległości ok. 20-30 m od namiotów, ale dla bezpieczeństwa nie można wchodzić w wyższe trawy, bo tam nigdy nie wiadomo. Natomiast poranna wersja opisu zdarzenia wskazywała już na potyczkę hipopotamów. Zwierzęta nocą przechadzają się obok namiotów, czego ewidentnym dowodem są kupska zostawione tuż obok nich.
 

Nie można tu też nie wspomnieć o tym, że niebo nad sawanną jest zupełnie czarne i intensywnie rozgwieżdżone (o ile na horyzoncie nie ma rozświetlonego księżyca). Gwiazdozbiory, których nie widać na półkuli północnej można oglądać „jak na dłoni”. Ciekawie też wygląda „duża niedźwiedzica” dostępna tu w wersji „do góry kołami”.


Kiedy wyjeżdżaliśmy z Parku, jeszcze przed świtem, w odległości ok. 2 km od obozowiska napotkaliśmy na poranną ucztę lwów; i tym razem ofiarą padł bawół. A w posiłku uczestniczyły lwice i małe lwiątka, którym ewidentnie ciężko było dopchać się do dogodnego miejsca. Pan Lew, już pojedzony, obserwował posiłek z zarośli, pewnie z troską o bezpieczeństwo stadka.

Galeria zdjęć