TAJLANDIA

Smaki dalekiego wschodu

Plan podróży w skrócie:
Bangkok - Ayutthaya - Erewan NP - rzeka Kwai - Tham Khao Luang - Bang Saphan Noi - Aonang - Railay Beach - Klong Muang Beach - Phra Nang Beach - Khorani NP - Krabi- Emerald Pool - Bangkok

Kierunek marzenie – zarówno pod względem krajoznawczym jak i kulturowym i kulinarnym. To kolejna nasza wyprawa z dziećmi, ale podróżowanie z dziećmi po Tajlandii ma szczególny wymiar. Podróżnik traktowany jest jak VIP. Ale od początku – przygodę zaczęliśmy na lotnisku w Bangkoku, gdzie uzupełniliśmy karty wjazdowe (od 2011r Polacy są zwolnieni od konieczności posiadania wiz turystycznych) i ustawiliśmy się w długiej kolejce do odprawy. Kiedy tylko wzrokiem wyhaczyły nasze dzieci Panie zarządzające porządkiem, od razu przesunęły nas do kolejki dla VIP, gdzie wraz z innymi zadowolonymi rodzicami szybko załatwiliśmy formalności, unikając w ten sposób pytań:„a długo jeszcze”?

  - Tajlandia - to w tłumaczeniu: Kraj Ludzi Wolnych

  - Pad-thai - potrawa serwowana w każdej restauracji

  - Ayutthaya - dawna stolica Tajlandii

  - Durian - "śmierdzący" owoc

  - Kwai - rzeka ze słynnym mostem

  - Buddyzm - dominująca religia Tajów

  - Street food - jedzenie uliczne

  - Storczyki -hit eksportowy Tajlandii

  - Red Bull - to tu powstał ten energetyk

Odebraliśmy dwa samochody i ruszyliśmy w trasę. Ruch drogowy jest lewostronny i poza samym Bankgkokiem, jazda po Tajlandii to czysta przyjemność. Obowiązuje zasada kto ma większy samochód ten ma pierwszeństwo, a na skrzyżowaniach należy liczyć się z prześcigającymi się nawzajem skuterami.

Nasz 2 tygodniowy plan zakładał zapoznanie się z historycznymi miejscami w pierwszej części wyjazdu oraz bliższe spotkanie z naturą i rekreacją w drugiej. Prawie klasyczne 7+7 tyle, że z własnym doborem trasy i atrakcji. W pierwszej kolejności wyruszyliśmy na północ, w kierunku dawnej stolicy Tajlandii – Ayutthaya. Miasto w XVIII wieku było zamieszkiwane przez ponad milion mieszkańców i stanowiło centrum handlowe dla tego regionu świata. W mieście było ponad 1700 świątyń – dziś pozostało tylko 50 różnego rodzaju pagód, stup i kompleksów świątynnych. To tutaj znaleźliśmy też słynne drzewo Bodhi z głową Buddy.

Wieczorem otworzyły się lokalne stragany serwujące „street food” z przysmakami typu: nóżki żabek, pieczone czy suszone chrząszcze, larwy, nietoperze, pająki i inne głównie nieżywe żyjątka. Zabrakło nam odwagi aby spróbować tego typu „smakołyków” i skorzystaliśmy z innych tradycyjnych specjałów takich jak: pad-thai, zupa Curry, jarmuż w wielu odsłonach, makaron z orzechami, krewetki i kurczak w różnych wydaniach i różnym stopniu ostrości, warzywa miksowane z ziołami i sosami i ryby. Jednym słowem uczta dla podniebienia. O jedzeniu można by napisać oddzielny post, aczkolwiek nie wszyscy z nas tak entuzjastycznie reagowali na serwowane nam potrawy. Zdecydowanie polecamy udać się do Ayutthaya, w której można poczuć klimat odległych nam kulturowo i historycznie wydarzeń.

Opuszczamy Ayutthaya i udajemy się w kierunku Erewan NP. Znajduje się on w odległości około 80km na północny-zachód od Kanczanaburi (ze słynnym mostem na rzece Kwai). To jeden z najbardziej rozpoznawalnych parków narodowych Tajlandii, znany z licznych wodospadów tworzących 7 kaskadowe kąpieliska. Nazwa wzięła się od górnej części wodospadu przypominającego kształtem słonia Ajrawatę o 3 głowach, który jest bardzo ważnym symbolem dla Tajów. Najwięcej turystów jest na pierwszych 3 poziomach, gdzie można sprawić sobie kąpiel w niewielkich jeziorach przy wodospadach. Szlak prowadzi przez wszystkie 7 pięter i jak się okazało na 7 poziomie też można się kąpać i to w towarzystwie licznych ryb, które ochoczo podgryzają śmiałków.

Nocleg obok Sai Yok Elephant Camp, tuż przy rzece Kwai, był jednym z tych z cyklu nie do zapomnienia… odgłosy dżungli oraz poranne ryki słoni dopełniają egzotyczność klimatu. W tym miejscu też warto pochwalić firmę HERZ Thailand, która dostarczyła nam na miejsce obiecanego wcześniej busa. Od tej pory jazda w 2 rodziny z 4 dzieci nabrała nowego wymiaru – no i mieliśmy duży wóz – czyli pierwszeństwo przejazdów. Zadowoleni kierujemy się w stronę południowej Tajlandii zwiedzając po drodze jaskinię Tham Khao Luang. W jej wnętrzu znajduje się wielki złoty posąg buddy, spowity chmurą dymów z kadzideł, która rozcinana wiązką promieni słonecznych potęguje podniosłość miejsca. W pobliżu jaskini setki małp absolutnie niebojących się ludzi i czekających na jedzenie.

Pogoda dopisywała i bez opóźnień dojechaliśmy w rejony Bang Saphan Noi, gdzie nad wodami Zatoki Tajlandzkiej zażywaliśmy relaksu w jednej z turystycznych osad. Obok naszych domków znajdowały się liczne palmy kokosowe, na które miejscowi przedsiębiorcy wpuszczali tresowane małpy, które umiejętnie zrywały i zrzucały owoce. Oczywiście można zamówić sobie taki owoc prosto z drzewa i zakosztować smaku świeżego kokosu. Charakterystycznym i popularnym Tajlandzkim przysmakiem jest też owoc Durianu, który wydziela niezbyt przyjemny i bardzo mocny zapach, niestety na długo utrzymujący się w układzie pokarmowym.

Tajlandia - Południowa

Ruszyliśmy naszym busem w stronę AoNang (okolice Krabi) pokonując w sumie od Erewan NP ponad 900km całkiem przyzwoitymi drogami bez żadnych nieoczekiwanych przygód. Jadąc autostradą AH2 trudno nie zwiedzić Wat Phra Borommathat, zlokalizowany w pobliżu miejscowości Chaia. To kolejny kompleks świątynny – tym razem przykład wpływu Srivijaya (Śriwidźaja), wyspiarskiego królestwa, powstałego w VII wieku n.e. na Sumatrze. Miejsce to zostało założone, gdy Chaia była ważnym regionalnym centrum królestwa Srivijaya, około VIII w. n.e. położonym na szlaku handlowym pomiędzy Chinami a Indiami. Królestwo upadło w XIV w., a pamięć o nim zatarły wpływy islamskie w tym regionie.

Dojechaliśmy szczęśliwie do AoNang, które jest mniejszą wersją Krabi, gdzie można znaleźć atrakcyjne noclegi w bardzo rozsądnym budżecie. Oczywiście polecamy przy wypadach z dziećmi te miejsca z basenami, gdzie pomimo zmęczenia mogą się dodatkowo wyszaleć. Atrakcyjność tego regionu związana jest głównie z pięknymi plażami i widowiskowymi zatokami, i wyspami (często w formie pojedynczych skał wystających pionowo z wody).

Nasze wycieczki koncentrowały się na takich miejscach jak: Klong Muang Beach, Railay Beach czy Phra Nang Beach gdzie można dotrzeć, korzystając z bogatej oferty turystycznych przewozów tradycyjnymi Tajskimi łodziami. Sama podróż taką długą wąską łodzią, napędzaną głośnym silnikiem jest nie lada atrakcją, ponieważ ich „kierowcy” robią wszystko aby turysta był zadowolony z przewozu i czasu dotarcia z punktu A do B.

Część z tych łodzi wykorzystywanych jest jako pływające restauracje, gdzie można smacznie zjeść. Będąc w takim miejscu jak Krabi polecamy tradycyjny targ, gdzie Tajowie stołują się i zaopatrują się w owoce morza i świeże owoce. I oczywiście zakup wycieczki motorówką do pobliskich wysp. Dysponując grupą 8 osób, wynajęcie motorówki na wyłączność jest dość przystępne cenowo i zapewnia swobodę w zwiedzaniu przepięknych zatok, wysp i miejsc do nurkowania. Należy się jednak liczyć z tym, że większość wycieczek porusza się tym samym wytyczonym szlakiem i ciężko  o dłuższe delektowanie się miejscem w samotności. Tajlandia jest znana z pięknej rafy koralowej, ale aby zobaczyć jej naturalne piękno, najlepiej udać się z dala od zatłoczonych i znanych miejsc. Nasz kierowca motorówki polecił nam wyspy wchodzące w skład Than Bok Khorani NP i to był dobry kompromis pomiędzy ilością turystów, a otaczającym nas pięknem przyrody.

Zanim polecieliśmy z powrotem do Bangkoku, pojechaliśmy jeszcze na południe aby zobaczyć niezwykłe miejsce  - Emerald Pool (szmaragdowy basen), który leży na terenie Thung Teao Forest NP. Jest to małe naturalne jeziorko z ciepłą i krystalicznie czystą wodą o kolorze turkusowym. Zasilane jest przez gorące wody termalne wydobywające się ze skał wulkanicznych. Jezioro położone w środku tropikalnego lasu deszczowego, gdzie znajdziemy też źródło blue pool.

Na sam koniec naszego dwutygodniowego pobytu w Tajlandii zostawiamy sobie Bangkok i przejażdżkę z szalonym kierowcą Tuk-Tukiem. W zatłoczonym i zakorkowanym mieście zarówno skutery jak i Tuk-Tuki to, obok metra, najszybsza forma komunikacji w centrum tej aglomeracji. Jak już jesteśmy przy komunikacji miejskiej, to ciekawostką jest to, że bilety ulgowe dla dzieci nie przysługują z racji ich wieku a wzrostu. A ponieważ tajowie są z natury niscy, to turyści w wieku szkolnym zazwyczaj nie spełniają kryteriów biletów ulgowych. Oprócz oczywistych atrakcji stolicy, takich jak Grand Royal Palace czy Wat Arun, polecamy również Golden Mount, z której to można pooglądać miasto z góry.

Warto też wyjść na miasto po zmroku, kiedy zaczynają żyć stragany migotające tysiącami lampek, gdzie można kupić dosłownie wszystko, a przeważają: zegarki rolexy, wszelkiego rodzaju elektronika, gadżety erotyczne, ubrania i budki z jedzeniem. Tajowie nie są zbyt nachalnymi sprzedawcami, więc spokojnie można przejść się między straganami i wybrać coś dla siebie, bez konieczności nadmiernego targowania się i prowadzenia rozmów zaczynający się od: My friend… I have a special price for you…

 

To co nas zaskoczyło, to czas potrzebny na opuszczenie Tajlandii. Na lotnisku byliśmy na 3 godziny przed odlotem, a mimo to, ilość kolejek do odpraw bagażowo-paszportowych sprawiła, że do Gate trafiliśmy tuż przed boardingiem.

Galeria zdjęć