Jak raj utracony
Gabon położony w Afryce środkowej nad Zatoką Gwinejską, hojnie obdarzony surowcami naturalnymi jest jednym z najbogatszych państw regionu, niemniej jest to kraj bardzo kontrastowy pod wieloma względami (alternatywnie: kraj wielu kontrastów). Jest postrzegany jako bezpieczny kraj i tak też tam się i turysta czuje.
Do roku 1960 Gabon był kolonią francuską, język francuski jest wciąż językiem urzędowym, zamożniejsi Gabończycy kontynuują edukację we Francji, tam też spędzają wakacje. Język francuski jest pięknym językiem i umożliwia komunikowanie się wszystkim obywatelom Gabonu, ale na naszym pokoleniu zakończy się pewnie życie wielu niespisanych dialektów gabońskich. Niewiele osób w domach używa ich jeszcze, bo łatwiej „wspólnym” językiem, i dzieci i młodzież w dużej mierze w ogóle już ich nie znają.
Od 1961 Gabon miał zaledwie 3 prezydentów, pewnie podobnie jak w innych krajach regionu prezydentura ma tu oblicze królowania, odbywają się demokratyczne wybory, które wbrew zadowoleniu społeczeństwa podtrzymują obecnego prezydenta w roli. A prezydent ma iście królewskie życie… Głównym surowcem, który stanowi o bogactwie Gabonu jest ropa naftowa, jest ich bogactwem a zarazem przekleństwem. Zapewnia Gabonowi bardzo wysokie dochody, ale są one dostępne dla niewielkiego grona. Prezydent posiada kolekcje kilkudziesięciu luksusowych i sportowych samochodów, którym śmiga po ulicach stolicy, a tuż obok mieszkają ludzie bez dostępu do bieżącej wody, bez dachu nad głową. Nie ma funduszy na pomoc dla ludzi chorych, którzy błąkają się po ulicy, brakuje dla nauczycieli, strajki przedłużają sezony wakacyjne, a rok szkolny i bez tego jest krótki w związku z deszczowymi porami roku uniemożliwiającymi dzieciom dotarcie do szkoły.
Gabończyków jest stosunkowo niewielu (ok. 2mln) i z natury są bardzo pogodni, otwarci na innych potrafiący cieszyć się życiem. Dbający o swoje rodziny, gospelowo rozśpiewani, roztańczeni, piękne kobiety w kolorowych bardzo kobiecych sukniach, bardzo czasowi - nigdy w pośpiechu, mimo wielu przeciwności życiowych sprawiają wrażenie szczęśliwych ludzi i to niewątpliwy urok tego kraju.
Strefa równikowa to bardzo wysoka wilgotność powietrza, tak wysoka że w nie-deszczowej porze roku nieba nie widać, słońce nie piecze, a w hotelach i domach niestety trudno pozbyć się stęchlizny. W deszczowej porze roku drogi zamieniają się w rzeki, nieba wciąż nie widać.
Ciężko w takich warunkach utrzymać w dobrym stanie budynki, infrastrukturę. Dodatkowym „smaczkiem” klimatycznym jest malaria, która wciąż jest zagrożeniem nawet dla Gabończyków. Trudno tu jednak komarów uniknąć. Podczas pierwszej mojej nocy w Gabonie – w całości, łącznie z głowa schowałam się pod prześcieradłem z obawy przed brzęczącym komarem i modliłam się by było już rano… ale do wszystkiego się chyba człowiek może przyzwyczaić.. następnego dnia wstręt budził karaluch maszerujący po biurku, komar był już „oswojony”. Bardzo pożądanym w domach, aczkolwiek nieudomowionym zwierzęciem, jest naturalny antagonista komara – jaszczurka. Jako że pożywki jest pod dostatkiem, jaszczurki są prawie wszędzie, na chodniku, na ścianie budynku, na drzewie, na plaży. Warto zajrzeć pod łóżko zanim do niego wejdziemy.
Wydaje się, że turystycznie Gabon jest jeszcze „nieprzetarty” choć coraz więcej ofert wycieczek. A Gabon dysponuje przepiękną przyrodą, od uroczych wysepek, ciągnących się wzdłuż wybrzeża szerokich dzikich plaż, po lasy deszczowe (85 % powierzchni kraju), w których żyją smakosze mango - słonie, goryle, szympansy i mandryle. Na wyspach można spotkać żółwie skórzaste (największe żyjące dziś żółwie sięgające długością do 2m), które tam przypływają na składanie jaj i są objęte ochroną. W trosce o małe żółwiątka, by zwiększyć przeżywalność , buduje się takie „szkółki-ochronki” dla żółwich jaj.
Na plażach w Libreville popołudniami toczy się życie, chłopaki grają w piłkę, rodziny spotykają się piknikowo, nikt nie pływa w morzu… Można zaspokoić pragnienie świeżym mleczkiem kokosowym prosto z orzecha lub wyciskanym sokiem z pomarańczy.
W weekend można skorzystać z wycieczki na wysepki, gdzie plaże znacznie ładniejsze, dostatek lokalnych owoców i zorganizowane całodzienne posiłki.
Przyroda jest piękna, ale niekontrolowany ślad człowieka już niestety niekoniecznie. Zaniedbane, niedokończone „apartamenty”, walające się śmieci, wraki aut to niestety też stały element krajobrazu.
Jeśli chodzi o transport – publiczna komunikacja jest słaba, taksówki są bardzo powszechne i dostępne, aczkolwiek też wątpliwie bezpieczne, jeśli chodzi o stan techniczny pojazdów oraz styl jazdy. Generalnie ruch drogowy jest bardzo dynamiczny i na wysokiej prędkości, tam nikt nie lubi dać się wyprzedzić. Przejście z jednej strony ulicy na drugą ulicy to jak gra „w żabki”, przechodzi/przebiega się pas po pasie, nie zawsze szczęśliwie, nie zawsze z sukcesem…
Tak pamiętam Gabon z 2013 r. Z powodu nieszczęśliwego zbiegu okoliczności nie udało mi się pobyć w dżungli, co pozostawia wielki niedosyt.
Galeria zdjęć