Kraj gór, wody i słońca
Plan podróży w skrócie:
Una NP (BiH) - Jajce (BiH) - Sarajewo (BiH) - Durmitor NP - Prokletije NP - Budva - Kotor - Mostar (BiH)
Podróż po Czarnogórze planowaliśmy już dobrych parę lat temu, doszła jednak do skutku dopiero teraz. I pewnie jak wszystko, nic tu nie działo się bez celu.
Drogę do Czarnogóry podzieliliśmy na parę etapów i 3 dni, gdyż długa jest, a po drodze jest dość miejsc, które warto zobaczyć. Obraliśmy trasę przez Bośnię i Hercegowinę, by pobyć trochę w Parku Narodowym rzeki Una, bardzo rześkiej i mile chłodzącej w upalne lato, z urokliwymi kaskadowymi wodospadami, jeziorami i mostami. Odwiedziliśmy również Jajce, z ciekawą wieloepokową starówką, okazałym wodospadem i kuszącą tyrolką. Zatrzymaliśmy się też w Sarajewie, by przybliżyć odczuwalnie sobie i dzieciom miejsca w których historia odcisnęła się głębokim i bolesnym piętnem.
Do Czarnogóry przedarliśmy się przez przejście graniczne (Scepan Polje), dość dobrze przypominające realia lat 80 jeśli chodzi o dokładne sprawdzanie dokumentów i nierzadko zawartości bagażników. Efekt "wąskiego gardła" wynika również ze stanu dojazdowej drogi - szutrowej i wąskiej na 1.5 auta. Droga od granicy wiedzie ku zaporze tworzącej nad rzeką Pivo sztuczny zbiornik wodny Pivsko jezero i prowadzi przez przewieszony nad wąwozem długi zapałkowy most. Za zaporą ma swój początek jedna z krajobrazowych tras czarnogórskich (P14), ta właśnie, mocno urokliwa, prowadząca na początku przez wykute w skale tunele, wiedzie turystę (zaskakująco dobrym asfaltem, w odróżnieniu od dróg BiH) na bezkresne (w lipcu soczyście zielone, z trwą mieniąca się na wietrze niczym jedwab) i bezludne przestrzenie, aż ku ścianom Durmitoru. Zachwytom i ohom nie było końca. Za każdym kolejnym zakrętem ukazywał się nowy niczym dziewiczy ląd. Niespiesznie próbowaliśmy nasycić się widokami.
Przed jednym z pierwszych masywów, charakterystycznym i dobrze rozpoznawalnym w Czarnogórze, zwanym Prutas, zatrzymaliśmy się, by dłużej napatrzeć na niesamowite formacje skalne. Po krótkiej dyskusji zdecydowaliśmy się podejść na szczyt formacji. Było już bliżej niż dalej do wieczora, ale w zasadzie miejsce na nocleg nie było bardzo oddalone. Szlak wiedzie najpierw przez dolinkę z jeziorem służącym za wodopój oraz łaźnię dla stada koni, krów, byków (w lipcu z licznym młodym potomstwem), następnie ostre podejście po piargowym usypisku, później przez malowniczo wyrzeźbione skalne płyty ku skalnemu wapiennemu uwieńczeniu góry z trawiastą miejscami granią. Ze szczytu (Prutas - 2329 m n.p.m.) pięknie prezentuje się kanion rz. Pivy, Soa Nebeska z Bobotov Kuk, Sareni pasovi, Sedlo i okoliczne zielone, uśpione doliny u stóp gór.
Po drodze do Zabijaka przejechaliśmy przez najwyższy odcinek trasy położony na przełęczy Prevoj Sedlo (wys. 1907 m n.p.m). Do zachodu słońca było jeszcze trochę czasu, ale przecudna sceneria ściągnęła już niemała grupkę amatorów uroków tego pięknego zjawiska.
Park Narodowy Durmitor
Góry Durmitor to jedno z najwyższych pasm G. Dynarskich, z najwyższym szczytem Bobotov Kuk (2523 m n.p.m.). Geologicznie góry wapienne o bardzo ciekawej formie, ze szczytami trochę przypominającymi Dolomity. Wymodelowane w czasie jednego z młodszych fałdowań, dorzeźbione przez lodowce i rzeki. Park Narodowy został utworzony w 1952r i okolony jest kanionami rzek Tary i Pivy. Nazwa gór wywodzi się z języka celtyckiego i oznacza wodę płynącą z gór.
W sezonie letnim jest tu dość ciepło, niemniej jednak wypad w góry jest doskonałą ucieczką od upałów panujących na niższych wysokościach. Fantastyczny rewir dla amatorów górskich wycieczek z dość bogatą ofertą szlaków pieszych. UWAGA: Występują tu zjawiskowe, niespodziewane i intensywne burze, które często nie są ujęte w prognozach pogody.
W górach Durmitoru spędziliśmy 3 dni, testując i delektując się podejściami na:
Savin Kuk (2313 m n.p.m.) - szlak wiedzie wzdłuż wyciągu narciarskiego (Zabijak to jedna z bardziej popularnych baz narciarskich w Czarnogórze, choć wyciągów wiele nie widać, można tu skorzystać z kolejki/ krzesełek). Po wspięciu się na górne piętro, trudno się napatrzeć na przepiękne widoki. Planowaliśmy zejść stamtąd szlakiem do Czarnego Jeziora, ale szlak niestety przetarty nie był, nie był też dobrze oznakowany, wiódł ostrym żlebem wypełnionym jeszcze częściowo śniegiem i grząskim rumowiskiem i budził tyle wątpliwości, że zdecydowaliśmy się wrócić tą samą trasą i do Jeziora (Crno Jezero) dotrzeć ścieżką z parkingu. Jezioro Czarne mimo że ulokowane w obrębie Parku Narodowego umożliwia i mocno zachęca do kąpieli. Kąpiel w letniej wodzie z widokami na góry to doskonałe dopełnienie aktywnego dnia. Trudno się mu oprzeć i następnego dnia również tam zakończyliśmy wędrówkę.
Bobotov Kuk – trasa rozpoczyna się z przełęczy Prevoj Sedlo i wiedzie przez bardzo urozmaicony teren z licznymi podejściami i zejściami, ukwieconymi łąkami, rozsypanymi dookoła skalnymi grzebieniami i głazami, ukraszona miejscami zmrożonym śniegiem. Charakterystyczne formacje skalne do podziwiania na trasie to pasmo Zupci (2309 m n.p.m.) z 14 ostrymi wierzchołkami jak ostre zęby (stąd też nazwa pasma); Sareni pasovi (czyli kolorowe paski) – masyw który bardzo czytelnie przedstawia efekt piętrzenia się skał. Można też skorzystać z kąpieli w rześkim polodowcowym jeziorze Zeleni Vir 2028 m n.p.m.! Ostatni odcinek trasy do przełęczy Velika previja, to dość strome podejście, na niektórych fragmentach wsparte łańcuchami. A z góry znów widok na bezkresne przestrzenie.
Bobotov Kuk to najwyższy szczyt Durmitoru i wraz z Devojką i Bezimini Vierch tworzy 800 metrową ścianę nazywaną Soa Nebeska.
Warto jeszcze wspomnieć, że przy przełęczy Prevoj Sedlo można również powspinać się na feracie przygotowanej na pionowej niemalże ścianie pod szczytem Uvita Greda (2199 m n.p.m.)
Trzeciego dnia wybraliśmy się na rafting po rzece Tara, Kanion Tary jest jednym z najgłębszych w Europie i miejscami sięga poniżej 1300 m n.p.m. Głębokość nie zawsze widać, za to turkus wody owszem. Rafting który wybraliśmy, w lipcu nie był szczególnie atrakcyjny, na trasie jeden wodospad i tylko jedne skałki z których można było skakać do lodowatej wody. Urozmaicenia na pewno dodał młody sternik, który dwa razy pozwolił nam utknąć na wysoko piętrzącej się i wystającej nad taflę wody skale.
Niestety, firmy organizujące rafting na rzece Tara w pogoni za klientami zapominają o jakości usług... cały czas byliśmy pospieszani, no bo przecież po południu czeka kolejna grupa turystów, a z obiecanych 12,5km trasy było zaledwie 9km. Pozostał niedosyt. Reasumując - jeżeli macie czas, to lepiej wybrać się na całodniowy spływ, gdyż jest szansa na bardziej spektakularne widoki i doznania. Polecamy poszukać na forach sprawdzone firmy.
W Durmitorze byliśmy świadkami popularnych tu letnich burz. Ta której doświadczyliśmy rozpętała się w nocy, bez zapowiedzi w prognozach pogodowych i skutecznie wybudziła część z nas ze snu. Burza huczała, pioruny rozświetlały czarne niebo, a domkiem, w którym spaliśmy, odczuwalnie trzęsło. A obraz po burzy o poranku dopowiadał wydarzenia z nocnej hulanki. Połamane krzesła tarasowe zakończyły swój lot na zaparkowanych pod domem autach lub tarasowych barierkach, prania ze sznurów długo trzeba było szukać.
A jeśli chodzi o niebo... niebo nad Żabijakiem jest jeszcze koloru intensywnie czarnego i usypane tabunem błyszczących gwiazd. Droga mleczna oraz gwiazdozbiory w pełnej krasie jak na dłoni.
Park Narodowy Prokletije
Z Durmitoru skierowaliśmy się na południe, do Parku Prokletije. To najmłodszy Park Narodowy w Czarnogórze, ustanowiony w 2009 r., położony w najbardziej wysuniętej na południe części G. Dynarskich i stanowiący naturalną granicę pomiędzy Czarnogórą i Albanią. Góry Prokletije zachwycają swoją różnorodnością i surowością, pionowe poszarpane ściany skalne wyrastają z zielonych łąk i formują się w ciekawe kształty. Niemało tu polodowcowych jezior i dolin. Park ten jest dodatkowo osobliwy z powodu możliwości pomieszkania na jego terenie. Zatrzymaliśmy się niedaleko miejscowości Gusinje w Dolinie Grenaje. Poranna kawa serwowana po turecku podawana była w charakterystycznym miedzianym serwisie, dzięki czemu też szczególnie smakowała (choć nie wszystkim).
Pierwszego dnia po przyjeździe wybraliśmy się na szlak wiodący na najwyższy szczyt Montenegro – Zla Kolata (2534 m n.p.m.). Szlak w pierwszej części wiedzie dość długo i żmudnie ubitą drogą miejscami osłoniętą drzewami. I trzeba tu zachować czujność gdyż przy znużeniu jednolitym krajobrazem łatwo przegapić ścieżkę i szlak odbijający z drogi na wysokości „kafejki”. Zdarzyło się to nam i z tego co słyszę nie tylko nam. Po zejściu z bitej drogi i pokonaniu krzewiastego terenu rozpościerają się przed wędrowcą piękne skalne tafle i ściany. Szlak wiedzie przez parę dolin i parę podejść, i parę zejść (mija skalną jaskinię Ledena Pećina, wiejący z której zaskakująco lodowaty wiatr miło ochładza) a następnie pnie się na przełęcz. Z przełęczy pięknie widać Albańską część gór Przeklętych oraz Zla Kolata. Ze względu na późny start nie podjęliśmy się ataku szczytowego, dlatego polecamy, zwłaszcza latem, wybrać się w trasę wcześniej (np: 7-8 rano) by przebrnąć przez patelnianą drogę przy niższej temperaturze i mniejszym nasłonecznieniu.
Drugiego dnia wybraliśmy się na pętelkę prowadzącą przez szczyty: Volusnica (1879 m n.p.m.), Talijanka (2057 m n.p.m.) i Popadija (2030 m n.p.m.). Spacer rozpoczęliśmy bezpośrednio spod domku w którym mieszkaliśmy. Pierwszy odcinek szlaku wiedzie zacienioną ścieżką przez las. Gdy już się wyjdzie ponad linię drzew na pierwsze przewyższenie, przed oczami rozpościera się bajkowy widok na najwyższe partie Gór Przeklętych. I tak przez całą trasę. Przepięknie. Dodatkowym bonusem, po zachwytach widokami, są poziomkowe łąki ciągnące się na długim odcinku doliny. Poziomki mają tam wspaniałą słoneczną ekspozycję, niesamowicie pachną a jeszcze lepiej smakują. Trudno się im oprzeć :).
Po częściowym nasyceniu się widokami i wyprawami górskimi przyszedł czas na zmianę krajobrazu i skierowaliśmy się ku Wybrzeżu. Wyruszyliśmy o poranku z Doliny Grebaje. Zmieniała się sceneria a wraz z nią bardzo szybko rosła też temperatura. Wybraliśmy drogę przez stolicę (Podgorice), do której poprowadzona jest nowa autostrada o tyle ciekawa, że z racji ukształtowania terenu na przemian przebiegała wiaduktami nad dolinami i tunelami pod górami. Chińska inwestycja i technologia robią wrażenie. Na wysokości Jeziora Skadar zjechaliśmy z głównej drogi. Przy jednej z winnic, w której robiliśmy rekonesans lokalnych win i soków z granatów, termometr zakomunikował temp 47 st Celsjusza. Po drodze mijaliśmy piękne meandry rzeki Crnojevica i zatrzymaliśmy się na chwilę w miejscowości Stary Most by finalnie udać się do Budvy, gdzie zakotwiczyliśmy na parę dni.
Tu warto wspomnieć o pozytywnych kulinarnych doznaniach, jakie mieliśmy okazję doświadczyć w restauracji Sebelj na północnych obrzeżach Budvy.
W doborze plaż kierowaliśmy się rekomendacjami i sprawdziliśmy 3 z top 10:
Plaża Perazica Do - przy niedokończonej budowie olbrzymiego hotelu, piękne kolorowe otoczaki o różnych rozmiarach. Niewątpliwą atrakcją są tu duże skały zanurzone częściowo w wodzie z których można poskakać do wody.
Zagorski Pijesak – dojazd do samej plaży możliwy jest tylko odpowiednim autem z napędem 4x4. Samochody osobowe muszą zatrzymać się ok. 1km od plaży, dzięki czemu nie jest ona popularna wśród turystów, a przez to bardzo kameralna i cicha. Kamienista plaża przy wąskiej skalistej zatoczce, z podwodnych atrakcji – dostrzeżone 2 rozgwiazdy.
Drobni Pijesak - stosunkowo długa plaża ze strefami drobniejszych i większych kolorowych kamieni, główną atrakcją plażowania były cudne fale będące echem trzęsienia ziemi w Albani oraz dynamicznie zmieniające się chmury. Fale zorganizowały kilku godzinny spektakl i wspaniale nas sponiewierały.
Na wieczorne delektowanie się Śródziemnomorskim klimatem i kuchnią w pierwszy wieczór wybraliśmy się do Kotoru, strzeżonego przez średniowieczne mury pociągnięte po stromym zboczu góry.
Miasteczko przepiękne. Wąskie uliczki wybrukowane starannie dobranymi kamieniami, zabudowa z białego wapienia, mnóstwo klimatycznych restauracji z bogatą ofertą kulinarną, rózne strefy muzyczne w różnych zakątkach, co krok spokojnie wylegujące się koty.
Podobne wrażenia oferuje Budva, z licznymi klimatycznymi uliczkami, placykami, kościołami, restauracjami oraz mariną z luksusowymi jachtami.
W drodze powrotnej odwiedziliśmy Dubrownik, obecnie głównie tętniący duchem Gry o Tron i w gorące południe sprawiający wrażenie dość niedostępnego.
Ze śródziemnomorskich okolicznych miasteczek serce nasze skradł, jednogłośnie, Mostar w Bośni i Hercegowinnie. Bardzo klimatyczny, otwarty i gościnny, malowniczy i uroczy, a modlitwy płynące z minaretów dopinają nietuzinkowy wyraz ducha miasta.
I na koniec uwaga praktyczna dotycząca Bośni i Hercegowiny - dobrze zwrócić uwagę na zasobność baku paliwa, stacje benzynowe czasem rozstawione są w dużej odległości od siebie i dodatkowo nie zawsze mają dostępną benzynę. Płacić natomiast można w Euro. Stan dróg pozostawia wiele do życzenia.
Galeria zdjęć